piątek, 23 stycznia 2015

Miał ponoć Hencke bardzo dobry wzrok. Tak dobry, że 9. czerwca 1845 r. odnalazł nieuzbrojonym okiem, zapomnianą już dzisiaj, kometę. Nie był jednak jej pierwszym odkrywcą i dlatego o tym wydarzeniu się nie wspomina. Jedyną wzmiankę o tym najwcześnijeszym odkryciu astronoma z ulicy Łąkowej napotkałem w obszernym opracowaniu prof. Menso Folkertsa na temat naszego astronoma. Prof. Folkerts kilka lat temu odwiedził Drezdenko i to chyba wtedy zainteresowanie miasta zapomnianym odkrywcą zaczęło rozkwitać. Ale tylko na krótką chwilę i w niezbyt szerokiej skali. 
Hencke miał świetny wzrok - tak twierdzili ci, którzy go znali i których wspomnieniowe teksty znamy: Otto Franz Genzichen, Wilhelm Förster. Ich teksty zostały zamieszczone na stronach niniejszego bloga. Miał też Hencke dar do rysunków a przy tym dar rozumienia muzyki. To zrozumiałe. Od wieków twierdzono, że wrażliwość artystyczna to takie rozumienie harmonii świata, wszechświata. Oprócz astronomii zajmowała Henckego teoria muzyki, którą pojmował na sposób kosmologiczny. Przypominać miał w swoich poglądach podobno starożytnych harmoników, filozofów budujących koncepcje ładu świata doskonałego. W szczególności pitagorejczyków. Według relacji O.F. Gensichena był właścicielem i użytkownikiem niezłej, jak na tamtą epokę, klasy fortepianu i tak zwanej harfy pedałowej. Podobno na tych instrumentach potrafił wspaniale fantazjować. Tak to określano - fantazjować. Nie ma opisów jak i jaką muzykę grywał, ale że fantazjował ze zrozumieniem.

Świetny wzrok i pewna w kreśleniu rysunków ręka dopomogły mu w pracy nad tak zwanymi mapami nieba. W 1825 r. Akademia Berlińska ogłosiła akcję opracowywania takich map. Hencke był jednym z tych, którzy przystąpili do pracy nad nowymi wykresami. W pełni mógł się temu zajęciu oddać jednak dopiero po przejściu w stan spoczynku, czyli po prostu na emeryturze, co stało się w 1837 r. Zaczęły się wtedy odzywać dolegliwości powodowane odniesionymi jeszcze w czasie wojny z Napoleonem ranami i stąd też ta wczesna emerytura urzędnika pocztowego. Skromna zresztą bardzo – 225 talarów rocznie. Wykreślone przez niego w ciągu kilku dziesięcioleci mapy tworzyły sferę o trzykrotnie większej średnicy niż ta, którą zapełniłyby oficjalnie używane mapy akademickie. Takich mapek, obejmujących znaczne obszary nieba, powstało w sumie 349. Z tego 12 ukazywało okolice Równika Niebieskiego, 241 dotyczyło północnej sfery a 96 południowej części nieba. W pełni Hencke rozpoczął współpracę z Berlińską Akademią dopiero po dokonaniu swoich odkryć. Wtedy też wybudował sobie blaszane obserwatorium na dachu swojego domu przy dzisiejszej ulicy Łąkowej. Wtedy też już bardziej mu ufano, jako badaczowi. Miał swój wkład w edycję tak zwanego "Hora 20" z 1852 r.  Niestety nie był w stanie sam wydać drukiem swoich map. To było zbyt kosztowne przedsięwzięcie. I nie doczekał się też ich publikacji. Tak naprawdę Akademia Berlińska wykupiła w 1868 r., czyli dwa lata po śmierci astronoma, komplet map za sumę tysiąca marek. W tym czasie pewne elementy zostały zdezaktualizowane przez świeższe odkrycia i mapy Henckego miały już tylko wartość archiwalną. Dzisiaj znajdują się, przynajmniej część z nich, w zbiorach Archiwum Berlińsko-Brandenburskiej Akademii Nauk. Niektóre zostały zeskanowane i te właśnie skany będą częścią jesiennej ekspozycji w Muzeum Puszczy Drawskiej i Noteckiej w Drezdenku, poświęconej postaci Karla Ludwiga Hencke.
A i muzealne sprawy nie były naszemu astronomowi obce. Był w swoim czasie czymś w rodzaju regionalisty. Tak byśmy to dzisiaj określili. Zbierał wszystko co miało związek z historią jego miasta - Drezdenka. Na jego zapiskach, czymś w rodzaju kroniki, oparł później swoje dziełko - Historię Drezdenka - Adolf Reckling, wieloletni burmistrz miasta i twórca pierwszego Drezdeneckiego Muzeum. Hencke zgromadził również olbrzymi księgozbiór. Nie są znane późniejsze losy tej biblioteki składającej się z około 3000 woluminów. Były to wydawnictwa dosyłane przez lata przez przeróżne towarzystwa, stowarzyszenia, instytucje. Najczęściej były to książki w obcych językach, których Hencke zrozumieć i przeczytać nie był w stanie. O pomoc w tłumaczeniu prosił często, wtedy już gorzowskiego gimnazjalistę - Ottona Franza Gensichena, późniejszego niemieckiego pisarza i dramaturga, również urodzonego tu w Drezdenku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz